SŁUCHANIE DUCHA ŚWIĘTEGO CZY DUCHA ŚWIATA?
Larry Chapp, National Catholic Register, 14 października 2023 r Rolą Ducha Świętego w naszym życiu, niezależnie od tego, czy jesteśmy na Synodzie o synodalności, w domu czy w pracy, jest przypominanie nam o naszej misji, którą jest upodabnianie się do Chrystusa.

Papież Franciszek prowadzi modlitwę rozpoczynającą poranną sesję Synodu na temat synodalności 13 października w Sali Pawła VI w Watykanie. (fot. National Catholic Register / Vatican Media)

 

W czasie Synodu o synodalności dużo mówiono o słuchaniu Ducha Świętego, aby zobaczyć, gdzie Duch chce prowadzić Kościół. Ale nie wspomniano o tym, co dokładnie to oznacza.

Co więcej, niewiele powiedziano o tym, jak odróżnić w sobie autentyczny głos Ducha Świętego w nas od innych „duchów”, które nie są od Boga i które mogą nas sprowadzić na manowce. Zamiast tego istnieje rodzaj niejasnej koncepcji Ducha Świętego jako swego rodzaju proroczego głosu w nas, w którym zachodzi połączenie pomiędzy moimi własnymi uczuciami dotyczącymi moich doświadczeń i natchnieniami Ducha Świętego.

Dlatego istnieje poważne niebezpieczeństwo, że w naszej kulturze, z jej terapeutycznym spojrzeniem na samego siebie jako twórcę własnej „prawdy” i hiper-indywidualistyczną koncepcją sumienia moralnego jako generatora własnych prawd moralnych, kategorii indywidualnego „doświadczenia” przypisuje się większą wagę, niż na to zasługuje.

Na synodzie we wszystkich rozmowach synodalnych wiele mówi się o potrzebie „rozeznawania”. Jednakże nie została podana żadna duchowa metoda pozwalająca na właściwe katolickie zrozumienie tego, jak się to robi. Wydaje się niemal, że rozeznawanie, o którym mowa, jest celem samym w sobie i stanowi własne uzasadnienie.

Innymi słowy, chodzi o proces. Ale czy nie jest to raczej puste pojęcie? Czy zatem nie ma trochę racji w zastanawianiu się, czy słowo „rozeznanie” nie jest kodem oznaczającym ponowne otwieranie sporów wokół różnych „opinii”, które Kościół wielokrotnie i przez wiele stuleci krytycznie oceniał lub nawet potępiał jako poważne błędy?

Kościół ma długą i głęboką tradycję wielkich mistrzów duchowych, którzy na przestrzeni wieków opracowali sprawdzone metody właściwego rozeznawania Ducha. I w nich wszystkich wyraźnie podkreślono potrzebę ascetycznej dyscypliny, oczyszczenia z wad, modlitwy, postu, lectio divina (modlitewnego czytania Pisma Świętego), kierownictwa duchowego i kontemplacji doktryny Kościoła, zanim będzie można wiarygodnie zyskać pewność, że można rozpoznać Ducha, który przemawia.

To naprawdę dziwne, biorąc pod uwagę, że papież jest jezuitą, że nie wspomniano o jednej z najwspanialszych duchowych metod, jakie kiedykolwiek zaproponowano w celu rozeznania Ducha Świętego: metodzie ignacjańskiej, mającej na celu osiągnięcie stanu „obojętności” wobec własnych uczuć, opinii i subiektywnych usposobień, zanim ktoś będzie gotowy, aby w końcu usłyszeć Ducha. Ja sam uczestniczyłem w 30-dniowych rekolekcjach ignacjańskich prowadzonych przez wspaniałego starego jezuitę, które w końcu doprowadziły mnie do zrozumienia natchnień Ducha Świętego we mnie. Skończyło się to tym, że opuściłem seminarium i zdecydowałem się kontynuować akademicką karierę teologiczną jako świecki.

Rozeznanie w Duchu

Rekolekcje te były wyczerpującym i głęboko bolesnym procesem, wymagającym głębokiej śmierci dla fałszywego „ja”, budowania własnego „ja”, aby pójść w kierunku bardziej „misyjnego” zrozumienia mojego prawdziwego powołania.

W Ewangelii Jana Jezus nazywa Ducha Świętego „Parakletem”, co prawdopodobnie najlepiej tłumaczy się jako „Pocieszyciel”. Dzięki temu pociesza zmartwioną duszę i uspokaja ducha, co otwiera nam oczy na „prawdę” (15,26).

Ale jaka prawda? Prawdy, którą Bóg objawił w Chrystusie i której uczniowie sami byli świadkami. Duch Święty oświeci ich umysły, przypomni im te doniosłe wydarzenia i w ten sposób popchnie uczniów do przodu w realizacji danego im przez Chrystusa zadania czynienia uczniów ze wszystkich narodów.

Innymi słowy, rolą Ducha Świętego w naszym życiu jest przypominanie nam o naszej misji, którą jest upodobnienie się do Chrystusa i Jego prawa, a tym samym uczynienie nas zdolnymi do ewangelizacji opartej na prawdzie.

Tym, co wyłania się ze świadectwa biblijnego, jest Duch Święty jako boska moc w nas kierująca i prowadząca. Nawet w życiu Chrystusa widzimy, że Chrystus czyniąc wszystko, co czyni, czyni to zgodnie z wolą Ojca, „w Duchu”. To Duch ponagla Jezusa do wyjścia na pustynię na 40 dni, to Duch namaszcza Go w rzece Jordan wraz z Janem Chrzcicielem i to Duch prowadzi Go do celu jego misji - na krzyż. A najbardziej pouczające z tego wszystkiego jest to, że w noc poprzedzającą swoje ukrzyżowanie w Ogrodzie Getsemani Jezus pyta Ojca, czy można zabrać mu ten kielich.

Innymi słowy, ludzki Chrystus pragnie innej drogi do zbawienia dla ludzkości, jeśli taka istnieje. Takie jest w pewnym sensie jego subiektywne „odczucie” jako istoty ludzkiej. Takie jest jego „przeżyte doświadczenie w złożonych okolicznościach”. Będąc jednak jednocześnie Bogiem i napełnionym Duchem Świętym, natychmiast poddaje się woli Ojca, a nie własnej woli i idzie na krzyż.

A jeśli odnosiło się to do bezgrzesznego Chrystusa, o ileż bardziej powinniśmy się wystrzegać utożsamiania naszych własnych „odczuć w naszym przeżytym doświadczeniu” z poruszeniem Ducha Świętego? Chrystus poszedł na pustynię, pościł i modlił się przez 40 dni, aby w Duchu rozeznać misyjną prawdę Boga wobec niego. O ileż bardziej potrzebujemy ciągłego oczyszczania naszych „opinii”, aby rozpoznać Bożą opinię na różne tematy?

Rozeznanie w Duchu powinno nas skierować z powrotem do Chrystusa i Jego publicznego Objawienia oraz sposobu, w jaki to Objawienie zostało ujawnione w Piśmie Świętym, nauczaniu Kościoła i życiu świętych. Właśnie dawanie świadectwa o tym Objawieniu jest jedyną misją Kościoła. A jeśli on odejdzie od tej misji, a zamiast tego wysunie na pierwszy plan podążanie za duchem czasów, to stanie się bezużyteczny. 

Oczywiście wielu postępowych członków Synodu powie, że podążają za Duchem Świętym i dają świadectwo o Chrystusie, próbując rozeznać poruszenia Ducha na drodze dialogu i słuchania „Ludu Bożego”. Jednak mnie osobiście to właśnie najbardziej irytuje w żargonie i słownictwie, które wypłynęło z procesu synodalnego.

Synod i Duch

Pozbawiony odniesień do sprawdzonej ścieżki rozeznawania opracowanej przez duchowych mistrzów Kościoła i pełen pustej, błędnej logiki i dwuznaczności, zamiast tego odwołał się on [Synod przyp. tłum.]  do najbardziej powierzchownych, modnych haseł współczesnej kultury, zaczerpniętych z popowej psychologii i uproszczonych recept na rozwiązywanie problemów z programów typu talk show. Zastosowana nomenklatura jest taka sama, jaką można zastosować podczas warsztatów dla dyrektorów firm ubezpieczeniowych w „wypasionym” hotelu na Bahamach na temat wspierania lepszej „dynamiki grupy” w korporacji.

Kardynał Joseph Tobin z Newark w stanie New Jersey w tym tygodniu[1] w kilku uwagach skierowanych do mediów relacjonujących przebieg Synodu stwierdził, co następuje:

Jeśli chcemy Kościoła synodalnego, musimy zadać sobie pytanie, czy wierzymy, że Duch objawia się swobodnie we wszystkich osobach i ich historiach życia, nawet z punktu widzenia całkowicie odmiennego i odmiennego od naszego stanowiska”.

To ma sens a takie uwagi w ich literalnym brzmieniu są stosunkowo nieszkodliwe. Z pewnością wielką cnotą jest umiejętność najprawdziwszego słuchania myśli innych, aby z większą empatią wejść w ich doświadczenia życiowe. Jednakże do opisu drogi synodalnej – drogi promowanej jako nowy sposób „bycia Kościołem” – potrzebne jest większe doprecyzowanie kryteriów, którymi Kościół ma się posługiwać przy rozstrzyganiu pomiędzy tymi doświadczeniami, które są bardziej zgodne z Ewangelią niż inne doświadczenia.

Czy wszystkie doświadczenia są pod tym względem równe? Czy są one głosem Ducha Świętego po prostu dlatego, że są doświadczeniem kogokolwiek? 

To prawda, że Duch Święty rzeczywiście przemawia do nas wszystkich. Ale to mówienie najczęściej jest wymieszane w „gorącym kotle różności” z moimi własnymi, zaciemnionymi i zniekształconymi przez grzech myślami i uczuciami.

Kościół musi naprawdę słuchać ludzi. Ale musi także nas uczyć, prowadzić i pomagać w osiągnięciu uświęcenia, przekazując i umacniając prawdę Chrystusową jako jedyny właściwy miernik naszego życia duchowego. Wszystko inne oznacza pozostawienie nas w obliczu różnego rodzaju zamętu i bałwochwalstwa, których może być mnóstwo. A takie bałwochwalstwo może sprzyjać niebezpiecznym iluzjom, które czynią nas nieszczęśliwymi i uwięzionymi w niewoli naszych niszczycielskich grzechów.

Nie jest więc miłosierdziem ani w ogóle cnotą słuchanie ludzi, a następnie pozostawienie ich takimi, jakimi są, udając, że w ten sposób są bardziej „mile widziani” i „potwierdzając”, że Bóg ich kocha „takimi, jakimi są”. Oczywiście, że Bóg nas kocha, ale Duch Święty w Nowym Testamencie również nas „przekonuje[2]”, aby sprowokować nas do „wstąpienia na wyższy poziom”, co obejmuje postęp w kierunku prawdy.

Innymi słowy, Duch Święty nie prowadzi nas do otwartych rozmów, w których prawda jest zawsze w stanie zawieszenia [warunkowego, przyp.tłum.]. Duch Święty przychodzi z treścią. Duch nie jest pozbawionym substancji gazem o pozytywnych wibracjach. Duch jest Duchem Prawdy i tylko prawda nas wyzwoli.

Duch Święty i Jedność

Spędziłem 20 lat ucząc teologii typowych współczesnych studentów. I oczywiście spędziłem mnóstwo czasu, słuchając ich, a nawet często doradzając im w sprawie problemów życiowych. Ale po zakończeniu przesłuchania około 90% mojej pracy polegało na zdekonstruowaniu założeń, które ożywiały ich życie i zdemaskowaniu ich jako iluzji.

Postrzegałem swoją pracę głównie jako polegającą na „odwracaniu scenariusza”, który kręcił się w ich głowach na temat tego, o co chodzi w życiu. A scenariusz, który mieli w głowach, został zaczerpnięty z ich kultury i wydawał się im najbardziej realny. Takie było ich życiowe doświadczenie. A w przypadku większości z nich życie rzeczywiście wiązało się z „skomplikowanymi okolicznościami”.

Jakże byłbym niedbały, gdybym pozostawił ich z myślą, że scenariusz w ich głowach i doświadczenia, które ten scenariusz wywołał, to przemawiający do nich Duch Święty. I jakże głupio bym postąpił wmawiając sobie, że skoro takie było ich doświadczenie, to najprawdopodobniej to Duch Święty przekazywał mi przez nich nowe prawdy.

Tak więc, z całym szacunkiem dla kardynała Tobina, niektóre opinie nie tylko różnią się od moich. Niektóre opinie są po prostu błędne. I słusznie wskazuje, że Duch Święty może zjednoczyć Kościół, tak jak to uczynił w czasie Pięćdziesiątnicy, nawet pośród tych różnic. Jednak Duch Święty nie przyniósł jedności raczkującym pierwszym chrześcijanom, potwierdzając, że wszyscy mieli rację. Przyniósł jedność pomimo różnic, oświecając ich umysły ku prawdzie Chrystusa.

W ten sposób Duch Święty w dniu Pięćdziesiątnicy obalił językową różnorodność wieży Babel. A to rozdrobnienie, należy pamiętać, było spowodowane grzechem pychy. Zatem brak jedności wśród pierwszych chrześcijan był wytworem grzechu, a nie pozytywnym wyrazem tęczowego kalejdoskopu ludzkiej różnorodności – różnorodności, którą Duch błogosławi, a następnie wykorzystuje jako odskocznię do jedności – tak jakby różnorodność była czystym dobrem, które należy celebrować.

Wydaje się jednak, że Synod pragnie objąć Babel i pobłogosławić go jako pozytywny wyraz działania Ducha Świętego. I to właśnie Babel jest największym niebezpieczeństwem, jakie sprowadził ten synod.

Prawdziwy pluralizm w Duchu tworzy jedność, skupiając naszą uwagę na tym, co wspólne, integrując w ten sposób różne poglądy w zintegrowaną całość wokół centralnej osi: Chrystusa. Ale fałszywy pluralizm nie pochodzi z Ducha i grozi przekształceniem Kościoła nie w zintegrowaną całość, ale raczej w melanż źle dobranych fragmentów.

Larry Chapp

 

Larry Chapp Larry Chapp uzyskał doktorat z teologii na Uniwersytecie Fordham w 1994 roku, ze specjalizacją z teologii Hansa Ursa von Balthasara. Spędził 20 lat wykładając teologię na Uniwersytecie DeSales w pobliżu Allentown w Pensylwanii, po czym przeszedł na wcześniejszą emeryturę, aby wraz z żoną Carminą oraz przyjacielem i byłym studentem, księdzem Johnem Gribowichem, założyć Katolicką Farmę Robotniczą Dorothy Day w pobliżu Wilkes Barre w Pensylwanii . Autor wielu artykułów i książek, jest także założycielem i głównym autorem bloga Gaudiumetspes22.com.

 

 

[1] Tj. w pierwszej połowie października 2023 r.

 

[2] Patrz: Ewangelia św. Jana 16,8 (O Duchu św.) „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie.” (przyp.tłum.)

Jeśli chcieliby Państwo mieć udział w rozwoju tego dzieła w jego wymiarze materialnym (jak m. in, pomoc w rozwoju stron internetowych) to prosimy o kierowanie tej pomocy na jeden z podanych poniżej rachunków bankowych Stowarzyszenia.

Prosimy koniecznie o umieszczenie w tytule przelewu dopisku: DAROWIZNA NA CELE REGULAMINOWE STOWARZYSZENIA

Odbiorca:

Stowarzyszenie Przybądźcie Wierni

ul. Graniczna 39

05-860 Myszczyn

Nazwa banku : NEST BANK

Złotówkowe (PLN) : 57 2530 0008 2060 1075 3993 0001

Walutowe (EUR) : PL30 2530 0008 2060 1075 3993 0002

Walutowe (USD) : PL39 2530 0008 2082 1075 3993 0001

KOD SWIFT : NESTBPLPW

Przy wykonaniu przelewu walutowego w USD konieczne jest podanie kodu SWIFT, wskazanego powyżej.

Tytuł przelewu:

DAROWIZNA NA CELE REGULAMINOWE STOWARZYSZENIA

W razie pojawienia się jakichkolwiek problemów czy niejasności prosimy o kontakt:

biuro@przybadzciewierni.pl

+48 501 712 094